- Juan, jeszcze raz przepraszam, że tak na początku mówiłam. Teraz, kiedy wszystko zrozumiałam jestem na siebie strasznie zła. - oznajmiła mieszając łyżeczką w kawie.
- Colin, to nie mnie powinnaś przepraszać. - uśmiechnął się lekko. Po jakimś czasie odwiózł ją do domu. Colin chciała jak najszybciej zabrać się za szukanie informacji o Fernando, jednak kiedy weszła do pokoju zaniemówiła. David siedział na parapecie z bukietem kwiatków w szklance i wielką miską truskawek.
- Cześć. - wydukała w końcu powoli otrząsając się z szoku.
- Hej. - uśmiechnął się szeroko, po czym podszedł bliżej, ujął jej twarz w dłonie i namiętnie pocałował.
- Jak tu wszedłeś? - zapytała po chwili.
- Powiedziałem mamie Luce, że zapomniałem telefonu, gdy pomagałem ci z artykułem. Zostawiłem otwarte okno, oddałem klucze i ponownie wskoczyłem do środka jak spider man. - odparł, na co Colin parsknęła radosnym, dźwięcznym śmiechem.
- A Luce? - szybko jednak spoważniała.
- Godzinę temu poszła na wykład, a później pracuje. - Colin zarzuciła ręce na ramiona Davida, stanęła na palcach i wpiła się w jego rozgrzane usta. Ciało dziewczyny przez cały dzień było spragnione dotyku Davida, który działał jak narkotyk. Tak, miała wyrzuty sumienia co do Luce, ale nie mogła oprzeć się Brazylijczykowi. Przygryzła jego dolną wargę bezwładnie opadając na drzwi.
- Nawet nie wiesz jak na mnie działasz. - sapnął podnosząc Colin, po czym rzucił ją na łóżko. Uwielbiała pieszczoty jego rąk, języka. David był wszystkim, czego pragnęła. Sięgnęła po dolny skrawek koszulki piłkarza i pociągnęła w swoją stronę.
- Zostaniesz na noc? - zapytała.
- Czytasz w moich myślach. - uśmiechnął się półgębkiem. Nachylił się ku jej szyi, którą obdarował setką namiętnych, słodkich pocałunków. Zdjął z niej bluzkę, a zaraz potem stanik. Chwyciła rękoma ramę łóżka i przymknęła oczy odchylając głowę do tyłu. Czuła się jak w niebie, kiedy pieścił jej piersi. David był wprost stworzony do... tego co właśnie robił. Na myśl, że mógł to robić z inną kobitą zalała ją fala zazdrości, która jednak szybko przeszła. David zdjął z niej spodnie, a zaraz potem mocował się ze swoim paskiem. Po kilku sekundach wszystkie możliwe części garderoby walały się po całym pokoju.
~*~
Leżała wtulona w Davida i delikatnie całowała go po szyi.- Colin... - szepnął cicho pieszcząc jej ramię. - Zależy mi na tobie. - dodał, kiedy ta na niego spojrzała. Uśmiechnęła się i pocałowała Brazylijczyka. Davida został u niej całą noc, wymknął się dopiero koło siódmej rano. Colin jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa. Nie liczył się nikt inny oprócz nich. Wzięła prysznic, a później dokańczała artykuł. Chciała jeszcze zadzwonić do szefa i powiadomić, że wyśle mu artykuł, tylko, że sama zostanie w Londynie dłużej. Po dwóch godzinach zeszła na śniadanie. Mina jej zrzedła dopiero, kiedy w drzwiach stanęła zawsze uradowana Luce, która zaczęła powoli irytować Colin.
- Dzień dobry. - przywitała się grzecznie siadając naprzeciw dziennikarki.
- Cześć. - odrzekła maczając bułkę w kawie. Nauczyła się tak jeść, kiedy zaczęła pracę w Chicago Company i właśnie tak wyglądało tam śniadanie.
- Słuchaj, nawet nie uwierzysz. - zaszczebiotała. - Jestem w ciąży. - dodała dosłownie piszcząc z zachwytu. Colin zaksztusiła się kawą i zaczęła kaszleć.
- Proszę?! - wydukała niewyraźnie. - Ale, że z Davidem ?
- Tak. - wyszczerzyła się. - Jesteśmy umówieni na dziś wieczór, to mu powiem. Nie mogę się doczekać jego reakcji. - dodała. Colin wymusiła na twarzy uśmiech, po czym przeprosiła i wróciła do pokoju. Przebrała się, wzięła torebkę i wyszła. Postanowiła wybrać się na ostatni przed meczem z Manchesterem United trening The Blues i rozmówić z Davidem. Zaledwie kilka godzin temu wszystko było jak w bajce, a teraz ? Doskonale wiedziała w co się pakuje, ale David powiedział, że mu zależy, a teraz dowiaduje się takich rzeczy. Czuła ten fizyczny ból, serce jej pękało.. chciało się płakać.
Ale nie! Niedoczekanie! Colin MacPherson jest silna i nie płacze. Weszła na boisko. Rozejrzała się dookoła. Benitez z kawą w ręku siedział na ławce trenerskiej. Colin wyciągnęła z torebki notes i długopis. Udając, że coś notuje podeszła do mężczyzn biegających z piłką między słupkami. Chciała zaczepić Davida, jednak coś jej nie pozwoliło. Poczuła, że ktoś dał jej klapsa w tyłek. Odwróciła się i zobaczyła Edena Hazarda.
- Ile bierzesz za godzinę? - zapytał poruszając brwiami.
- Pogrzało cię?! - prychnęła.
- David mówił, że wcale droga nie jesteś. - dodał. Colin spojrzała na niego spode łba, a już kilka sekund później wrzeszczała na Davida.
- Boże, nie mogę uwierzyć jaka byłam głupia! Jesteś ohydny! - krzyknęła.
- Ty serio myślałaś, że to na poważnie? - parsknął śmiechem.
- Nie, ja tego na poważnie nie brałam, ale za to Luce tak. - uśmiechnęła się szyderczo. - Życzę wspaniałych dziewięciu miesięcy jej humorków. - dodała.
- Czekaj, o czym ty mówisz? - szarpnął ją za łokieć, kiedy chciała wyjść.
- Tatusiu, nie udawaj, że nie wiesz. - odrzekła. Wyrwała mu się i z zadowoleniem zrobiła kilka kroków na przód, po czym się odwróciła. - Ah i nie myśl sobie, że tak to zostawię. Zemsta to moja wizytówka. - dodała podchodząc. W myślach okładała sobie tą rozmowę setki razy, kiedy tutaj szła.
~*~
Pod skorupą zadziornej, bezdusznej dziennikarki kryła się jednak wrażliwa dziewczyna. Po wyjściu tak po prostu się rozpłakała.jak mógł jej coś takiego zrobić ?! Mówił, że mu zależy!Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Bolało ją... tam w środku, że teraz wszyscy uważali ją za dziwkę. Eden zachował się jak smarkacz, myśląc, że coś tym udowodni. Nie wiedziała kiedy, ale nogi zaprowadziły ją pod ośrodek, w którym przebywał Fernando Torres. Pokazała ochroniarzowi przepustkę, którą załatwił jej Juan i zaczęła chodzić po ogrodzie szukając Torresa. Chciała się tak po prostu komuś wygadać, nie ważne czy odpowie, skomentuje jakoś. Wystarczyło, że będzie...
Po kilku długich minutach znalazła go siedzącego na ławce pod płotem.
- Cześć. - uśmiechnęła się lekko podchodząc. - Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Jestem Colin. Byłam tutaj ostatnio z Juan'em. - dodała siadając. Później wszystko stało się szybko. Słowa popłynęły z jej ust jak rzeka. Nie mogła przestać. Potrzeba wyrażenia swoich uczuć, emocji była zbyt silna, żeby przerwać. Pod koniec opowieści łzy spływały po jej policzkach jedna po drugiej. - Wiem, że nie chcesz mówić, albo też nie możesz, ale daj mi jakoś odczuć, że mnie wysłuchałeś. - zakończyła prawie błagając. A wtedy stało się coś niesamowitego. Dotknął jej dłoni, która spoczywała na kolanie. Tylko dotknął, nic więcej, nawet nie uścisnął. Colin lekko się uśmiechnęła. Dużo to dla niej znaczyło.
Od autorki: I znowu jakiś taki przykrótki. No, ale nic, mam nadzieję, że się podoba. Jejku, jak ja nie chcę iść do szkoły! Błagam powiedzcie, że to nie ostatni piątek wakacji, no ;c. Niedługo powinny ukazać się również prologi na cielo-grande oraz pamiętnik-umierającej, więc czekajcie cierpliwie. Tutaj możecie zobaczyć zwiastuny opowiadań, roboty Minizy mojej kochanej < 3. Ostatnio na urodzinach przyjaciółki wspominałyśmy stare czary, kiedy to miałyśmy po dziesięć lat i... czy tylko ja miałam fioła na punkcie us5? xD Piszcie koniecznie, bo chcę wiedzieć! Pozdrawiam i do napisania. Laurel.