Miał wyrzuty sumienia. Codziennie, kiedy się budził bolało go nie tylko serce, ale też dusza. Zdawał sobie sprawę z tego, że to wszystko stało się przez niego. gdyby nie on, wszystko wciąż byłoby takie jak wcześniej. Próbował zatuszować ból za uśmiechem, trochę aroganckim zachowaniem. Ale jego ból to nic w porównaniu do bólu, który sprawił jemu. Takich rzeczy się nie wybacza i doskonale o tym wiedział, jednak próbował odkupić swoje winy.
Od zawsze była oczkiem w głowie tatusia, który zrobiłby dla niej wszystko, a ona, tak po prostu... zawiodła go, wyjeżdżając z rodzinnego miasta, z miejsca w którym się urodziła i wychowała. Ale przecież z drugiej strony musiała się rozwijać, udowodnić, że może osiągnąć wszytko, czego tylko zapragnie, i że jest stworzona do pisania. Teraz, po powrocie na wyspy z Chicago leżała w objęciach mężczyzny, dzięki któremu czuła się doceniona i lepsza od innych. Leżała na torsie Davida, który nie przestawał obdarowywać jej pocałunkami.
- Słyszałeś? - nagle oderwała się od niego. - Luce! - jęknęła zrzucając zdezorientowanego Luiza z łóżka. Rzuciła mu szybko ubrania, po czym sama zaczęła wkładać na siebie garderobę.
- David ?! - usłyszeli zza ściany.
- O kurwa. - syknął zapinając pasek. Klamka się poruszyła. Colin szarpnęła za laptop, który leżał na stoliku nocnym i usiadła na parapecie.
- Łóżko. - szepnęła otwierając plik. David rzucił się na nie i w momencie, kiedy drzwi się otwarły zaczął opowiadać. Miał nadzieję, że mebel w takim nieładzie nie wzbudzi podejrzeń.
- Chelsea zostało założone dziesiątego marca tysiąc dziewięćset piątego roku.
- Co robicie? - zapytała Luce wchodząc do środka.
- Em... David jest lepszy niż Wikipedia, więc pożyczyłam go sobie, kiedy ciebie nie było. - uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że się poznaliście. - odparła. - Okej, David chodź, muszę ci coś pokazać. - dodała wychodząc z pokoju.
- Bardzo dobrze się poznaliśmy. - szepnął David spoglądając kontem oka na Colin, po czym wyszedł.
~*~
Dwie godziny później do jej pokoju wparowała Luce, znów nie pukając. Colin wciąż siedziała w tym samym miejscu i nanosiła poprawki do wstępu.- Chodź wyciągam cię na kawę i ciacho. - pisnęła odkładając laptopa na stolik.
- Luce, nie mogę. Muszę to dokończyć. - westchnęła.
- Masz dużo czasu. Teraz wychodzimy. - parsknęła ciągnąć ją za rękę.
Już po kilku minutach siedziały w małej kawiarence w pobliżu pensjonatu. Colin czuła się dość niezręcznie w towarzystwie Luce, przez to, co się dzisiaj wydarzyło. Zaczęła się rozluźniać dopiero wtedy, kiedy angielka zaczęła jakąś bezsensowną rozmowę, która po pewnym czasie zeszła na temat Colin i jej chęci napisania książki.
- Jestem genialna! - w pewnym momencie pisnęła, a Colin przyjrzała się jej badawczo. - Moja mama prowadzi ośrodek dla psychicznie chorych, taki jakby trochę dom wariatów. Pewnie wiesz, co stało się z Torresem, tym zawodnikiem Chelsea. On właśnie tam przebywa. Może o nim byś coś napisała? Znaczy się wiesz nie mówię o biografii, ale mogłabyś zainspirować się trochę jego życiem.
- No nie wiem...do tego chyba potrzebna jest jego zgoda, a on podobno w ogóle nie funkcjonuje.
- Ja bym powiedziała: Kiwnij głową, jeśli się na to nie zgadzasz i po sprawie. - prychnęła upijając łyk herbaty. Skrzywiła się, po czym pocukrowała ją ciemnym cukrem i zamieszała. Colin przyglądała się każdemu ruchowi dziewczyny rozmyślając nad tym, co powiedziała.
~*~
Następnego dnia postanowiła udać się na trening piłkarzy, ale tym razem nie po to, by powtórnie wkurzyć Beniteza, ale by porozmawiać z Juanem.- Dzień dobry. Czym mogę dziś pani służyć? - zapytał Benitez z irytacją w głosie.
- Tak, em...ja... chciałabym przyjrzeć się ich treningowi, jeśli byłoby to oczywiście możliwe. - sztucznie się uśmiechnęła. Benitez skinął głową i wskazał ręką na murawę obiektu treningowego. Colin usiadła w pobliżu sztabu i cierpliwie czekała na koniec treningu. Koniecznie musi porozmawiać z Juan'em.
- Hej, Juan. - krzyknęła łapiąc go za ramię, kiedy zmierzał w stronę szatni. Przed oczami mrugnął jej uśmieszek Davida, na co zareagowała parsknięciem.
- Tak? - Juan uniósł brwi.
- Jedziesz dzisiaj może odwiedzić Fernando? -zapytała błagalnym głosem. - Może to nieodpowiednie, ale chciałabym go teraz zobaczyć. W nocy czytałam o tym trochę i...
- Nie wiesz w to, co czytasz. Media wymyśliły te brednie. Prawdą jest tylko to, że jego żona i syn zginęli, a on i Nora ocaleli. - odparł beznamiętnym tonem. Colin zaniemówiła, nie wiedziała co powiedzieć. Ścięło ją. - Ale niech ci będzie. Mogę cię zabrać. - dodał po chwili. - Masz klucze, idź do auta i czekaj na mnie. - Juan zniknął w szatni nawet nie mówiąc Colin które auto jest jego. Westchnęła ciężko, po czym wyszła na parking i pstrykała guziczkiem czekając kiedy jakiś samochód zamiga światłami. Kiedy w końcu tak się stało ulżyło jej. usiadła na miejscu pasażera, włożyła kluczyki do stacyjki i załączyła radio. Po kilkunastu minutach przyszedł Juan. Schował torbę do bagażniku i usiadł obok niej.
- Co Fernando cię tak zainteresował? - zapytał.
- Jest mi przykro przez to co o nim wczoraj powiedziałam. - odparła. Juan już się do niej nie odezwał, milczał przez całą drogę do ośrodka.
Po kilkunastu minutach Hiszpan zaparkował auto przed dość dużym, parterowym budynkiem
- Chodź. - westchnął przechodząc przez furtkę i zmierzając na tyły ośrodka. Przy kolejnej furtce stał ochroniarz.
- Witaj, Bob. - uśmiechnął się Juan podając mu rękę.- Ta pani jest ze mną. - dodał, po czym wyminął go i wszedł na plac ośrodka. Jakaś kobieta dotknęła ramienia Colin
- Wyrodna córka! jak mogłaś mnie tak długo nie odwiedzać ?! - krzyknęła ze łzami w oczach. Po plecach dziewczyny przebiegł zimny dreszcz
- Przepraszam panią. - odrzekła pielęgniarka uspakajając kobietę. Colin czuła się tutaj strasznie. To nie jest miejsce dla młodej, zdolnej dziennikarki, ale jednak sama tego chciała. Juan kiwnął głową w stronę ławki, na której siedział jakiś mężczyzna. Kiedy podeszła bliżej rozpoznała w nim Fernando Torresa, którego wielokrotnie widziała n plakatach w pokojach kuzynów. Miał przydługie, jasne włosy z wielkimi odrostami i zarost, który powoli zamieniał się w brodę. Miał na sobie stare, poszarpane jeansy i białą koszulkę z naszywką nazwy ośrodka. Dłonie zaciskał w pięści, a z jednej wystawał jakis kawałek papieru.
- Cześć, Fer. - uśmiechnął się Juan siadając obok niego. - Słyszałem od pielęgniarki, że robisz postępy. Olalla byłaby z ciebie dumna. - dodał, czekając na jakąś oznakę, że rozumie, jednak się nie doczekał. Colin oparła się o barierkę i studiowała każdy centymetr twarzy Torresa. Mrugnął, lekko poruszył kącikiem ust... spojrzał na nią tymi wielkimi, czekoladowymi oczyma przepełnionymi bólem i smutkiem. Serce podskoczyło jej do gardła i zaczęło łomotać jak oszalałe. Spoglądał jej prosto w oczy, nie odrywając od niej wzroku. Myślała, ze trwa to wieczność, a były to zaledwie sekundy. Wydawało jej się, że widzi w oczach Fernando wypadek i dni zaraz po nim. Zaczęła psychicznie odczuwać jego ból, po stracie najbliższych. Czuła wtedy to, co on. Ten ból w sercu, kiedy obudził się w szpitalu i powiedziano mu, że żona i syn nie żyją... z jego winy. Do oczu napłynęły jej łzy, jednak zaczęła szybko mrugać i odwróciła się. Nie słyszała tego, co Juan do niego mówi. Starała się zapanować nad tym dziwnym uczuciem, które chwilę temu ją ogarnęło.
- Fernando, posłuchaj. - wyrwało jej się. Przykucnęła obok i położyła rękę na jego dłoni. - Chciałabym udowodnić wszystkim ludziom, ze jesteś niewinny, że to nie przez ciebie to się stało. Zgodzisz się na to? - zapytała, ale nie doczekała się żadnej odpowiedzi. - Jeśli się nie zgadzasz to mrugnij okiem. - dodała, trochę ciszej, mając nadzieję, ze Juan tego nie usłyszy. Fernando ani drgnął. Colin lekko się uśmiechnęła, po czym wstała i znów oparła się o barierkę.
Od autorki: bardzo przepraszam, ze jest taki krótki, ale nie umiałam nic wymyślić. Co do sondy to opisy znajdziecie tutaj. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Uwielbiam końcową scenę tego rozdziału.. David jest taki fajniutki i wgl *.* Jestem ciekawa dalszego rozwoju wątku Colin & Nando. Tylko żeby El Nino się nic nie ubzdurało i, żeby nie zadźgał Colin siekierą. :< So sad. Czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńColin i Torres załapali takie sobie połączenie, gdy ona widziała co się działo w najgorszych momentach dla niego...Udało się jej na styk wyratować tyłek sobie i Luizowi bo był by ogień niezły ;D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że następny będzie dłuższy a wena też przyjdzie ;]
Buziaki :*
Krótki, czy długi - to nie ma znaczenia. Ważne, że jest! Świetny! Szkoda mi Luce… Na pewno nie zasługiwała na takie traktowanie. Colin jest cwana. Na nieszczęściu Torresa może zdobyć sławę oraz dużo kasy. A może jakoś mu pomoże. Żeby tylko trzymała się z dala od Juana! Za bardzo kocham jego w tym opowiadaniu! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak długo czekałam na ten rozdział, a teraz gdy go czytam to nie mogę przestać. Mi bardzo się on podoba, pomimo tego, że jest krótki to liczy się jakość a ta jest świetna. Haha, jeszcze chwila i by się upiekło Colin i Davidowi, no ale Luce nic nie zauważyła i nie podejrzewa. Widać, że Colin chce pomóc Fernando i może w końcu Nando otworzy się z powrotem na otaczający go świat. Pozdrawiam i życzę weny, oraz nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńNie no nie jest tak krótko. Zależy kto, co lubi- a mi się bardzo podoba. Trochę irytuje mnie Colin i to, że tak od razu wskoczyła do łóżka(czy może raczej on wskoczył)Luiza, ale nie mnie to oceniać. Ferdek biedny i chory, moje serce krwawi... Juana uwielbiam chyba w każdym opowiadaniu, on ma w sobie coś takiego, że chce się człowiekowi przytulić. Ogólnie ciekawi mnie to wyjaśnianie tragedii i co zrobi Colin.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny, mam nadzieję, że nie będę musiała tego robić długo.
Pozdrawiam :)
Wcale nie jest krótki :) Ale jest bardzo ciekawy. Szkoda mi Fernando, na pewno wiele się nacierpiał, ale może Colin da radę sprawić, że jakoś się pozbiera. Już nie mogę się doczekać, kiedy zaczną w końcu ze sobą rozmawiać :)
OdpowiedzUsuńNie mogę, ten rozdział jest cudowny. Zaczęło się zabawnie z Davidem, podoba mi się to. Ale jednak końcówka... Ma w sobie jakoś tak dużo emocji, to jest więcej jak ciekawe. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Końcówka rozdziału jest świetna. Nawet sobie nie wyobrażam tego, co musi czuć Torres.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział :)
Pomysł na opowiadanie bardzo mi się spodobał! Uwielbiam Torresa! Oraz zaciekawiła mnie jego "odsłona" w Twoim opowiadaniu. Co do Colin.. Ma dziewczyna charakter, nie ma co ;) W poprzednim rozdziale już myślałam, że się tylko zgrywa i w ostatnim momencie wyśmieje Davida, a tu BUM! xD Nie sądziłam, że jest taka zdzirowata :D Mimo wszystko podoba mi się jej charakter. Biedny Fer.. Nie wyobrażam sobie co musi przeżywać, to musi być na prawdę okropne. Mam nadzieję, że Colin uda się w jakiś sposób dotrzeć do niego i sprawić, że jego kondycja psychiczna ulegnie zmianie! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Dodaję do linków i proszę o informowanie o nowych ;) a przy okazji zapraszam w wolnej chwili do siebie ;p Pozdrawiam! {softly-dark.blogspot}
OdpowiedzUsuńColin nie ma łatwo, przekonanie Fernando do swojego pomysłu, będzie trudnym zadaniem, tym bardziej dlatego, że on w ogóle nie odpowiada. Mam nadzieję, że jednak da sobie radę.
OdpowiedzUsuńDavid, David, cóż mogę powiedzieć, chyba tylko tyle, że ma chłopak szczęście, gdyby jego dziewczyna przyłapała go w łóżku z Colin, trudno byłoby mu się wytłumaczyć. Jestem ciekawa, czy dojdzie jeszcze do jakiegokolwiek zbliżenia między nimi.
pierwszy raz spotykam się z takim opowiadaniem ale bardzo mi się podoba, ciekawe jak to się rozwinie ;) . Czekam na następny odcinek i zapraszam do siebie : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńChyba pierwsze opowiadanie z Nando, w którym go polubiłam, serio. Bohaterka jest trochę irytująca, nie powinna wskakiwać do łóżka (a raczej on do jej) zajętego faceta, no ale cóż. Mam nadzieję, że złapie z Fernando kontakt i chłopak przemówi ;P
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i jak tylko pojawił się Fernando Torres to po prostu - awww! *.* Uwielbiam tego człowieka! I tak bardzo jest mi przykro z powodu tego, co go spotkało. Nie mogę sobie nawet wyobrazić przez co przechodzi. Stracił ukochaną żonę i synka. Nic dziwnego, że trafił do takiego miejsca... Mam nadzieję, że Colin w jakiś sposób mu pomoże :) Swoją drogą, dobre z niej ziółko! No nic, zobaczymy jak to będzie dalej. Informuj mnie, jeśli możesz :) Zapraszam do siebie {mistyfikacje-uczuc.blogspot.com} ; {siec-czasu.blogspot.com}
OdpowiedzUsuńzapraszam na 1 rozdział : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńNo to nieźle Colin poszalała z David'em nie powiem. Biedny Torres. Jak mogło go takie coś spotkać? przeciez on jest taki.. aghh.. :( Ma jeszcze córkę i to dla niej powinien się starać! Czuję coś, że Colin pomoże mu powrócić na szczyt :) Pozdrawiam i czekam na następny rozdział :*
OdpowiedzUsuńjak tak czytam to opowiadanie, głównie fragmenty z ośrodka psychiatrycznego, jestem bliska łez. Tak pięknie To opisujesz... Szkoda mi Fera i mam nadzieję że Colin mu pomoże. Pozdrawiam i proszę informuj mnie o nowościach na gg 36805314 lub na time-forlove.blogspot.com w zakładce SPAM.
OdpowiedzUsuńnadrobiłam zaległości na tym blogu.
OdpowiedzUsuńKurcze, mam nadzieję, że Colin zrobić coś przez co Fernando zacznie normalnie funkcjonować. I romansik z Luizem? Czemu nie :D
Czekam na nowość :*
Przeczytałam! Kurde, szkoda mi Fernando i to bardzo, bardzo! ;c
OdpowiedzUsuńMocno wierzę w to, że dzięki naszej bohaterce zacznie się zmieniać.
Czekam na kolejne rozdziały! :)
zapraszam na trójkę : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie pisania ; )
Usuńzapraszam na czwórkę : http://amoe-vinci-omni-luiz.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń