Nie wiedzieć kiedy nogi zawiodły ją pod ośrodek, w którym przebywał Fernando. Przez późną porę ochrona nie chciała jej wpuścić, jednak w końcu Szkotka zdołała ich przekonać. Tak do końca nie wiedziała, dlaczego idzie do Torresa, zawsze do niego przychodziła kiedy miała problem, żeby się wygadać, nawet kiedy on nie pokazywał znaków życia. Cicho zapukała do drzwi.
- Proszę. - usłyszała przytłumiony głos Hiszpana. Kiedy weszła, zobaczyła Fernando kucającego na ziemi przy torbie, pakującego ubrania i zdjęcia. - Cześć. - uśmiechnął się szeroko na widok Colin. W ciemnym pokoju, jego białe zęby błyszczały jak gwiazdy na niebie.
- Hej. Przepraszam, że przeszkadzam... o tej porze. - westchnęła wzruszając ramionami. - Co robisz? - zapytała mrużąc oczy.
- Jutro wychodzę. - ustał z klęczek. - Możesz to sobie wyobrazić?! Jutro wracam do domu, do Nory! - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego oczy zabłyszczały.
- Cudownie. - odparła z równie szerokim uśmiechem.
- Wiesz, że gdyby nie ty nigdy bym nie wrócił? - spojrzał na Colin tymi pięknymi brązowymi oczyma.
- To wcale nie dzięki mnie. W końcu zrozumiałeś jak ważna dla ciebie jest Nora i...- nie zdążyła dokończyć. Fernando zrobił stanowczy krok w jej stronę i złożył na ustach czuły pocałunek, przepełniony niewyobrażalną ilością emocji. Przez całe jej ciało przeszedł dreszcz, a serce podskoczyło do gardła. Czekała na tę chwilę w głębi serca od samego początku, chciała by trwała wiecznie, by nigdy się nie skończyła...
- Kocham cię, Colin. - szepnął Fernando odsuwając się na chwilę, jednak wciąż trzymał w dłoniach twarz dziewczyny, która w tym momencie zagryzła wargi.
- Fernando, nie... - pomachała przecząco głową. - Proszę nie rób mi tego. - w jej oczach pojawiły się łzy. - Ja wyjeżdżam. Wracam do Chicago. - jęknęła starając się uwolnić z jego objęć.
- Nie pozwolę ci. - odparł stanowczo. - Nie chcę stracić kolejnej, tak ważnej dla mnie osoby. - zakończył ponownie ją całując. Pod Colin nogi się ugięły, zatopiła się w silnych ramionach Hiszpana, zarzucając mu ręce na szyję. Liczył się tylko on i ta chwila. Fernando uniósł ją, by po chwili położyć na łóżku. - Tak bardzo cię kocham. - wyszeptał między pocałunkami. Colin trzęsła się, a po jej policzkach spływały łzy. Czy ona również kochała? Czy chciwa, egoistyczna dziennikarka była zdolna do takiego uczucia jakim jest miłość?
- Też cię kocham. - jęknęła nie mogąc uwierzyć w swoje słowa. Przez długie sekundy studiowała twarz Hiszpana starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Nie mogła tu zostać, mimo tego wszystkiego. Jej miejsce było w Chicago, a nie w Londynie. Z zamyśleń wyrwał ją Fernando, który zaczął całować ją po szyi. Kto by przypuszczał, że zamknięty w sobie, mężczyzna z ośrodku psychiatrycznego jest tak namiętnym kochankiem? Podniosła się i zdjęła z niego koszulkę. Mimo upływu takiego czasu, wciąż był umięśniony, jak na piłkarza przystało. Pierwszym jednak, na co zwróciła uwagę były tatuaże z imionami jego żony i dzieci. Gdy Torres zorientował się o co chodzi - speszył się.
- Nie mogę. - Colin kiwnęła przecząco głową i wstała z łóżka.
- Zaczekaj. - sapnął Fernando i złapał ją za nadgarstek, po czym, przysunął do siebie. - Olalla zawsze będzie częścią mojego serca, ale... - dotknął jej policzka. - Teraz liczysz się ty, Lin. To właśnie ty nauczyłaś mnie żyć teraźniejszością, nie wracać do przeszłości. - dodał delikatnie ją całując. To wyznanie sprawiło, że jej serce zaczęło szybciej bić... znowu. Wtuliła się w Hiszpana, w jego ramionach czuła się nie tylko bezpiecznie, ale wiedziała, że przy nim może być sobą. Od pocałunków zakręciło się jej w głowie, cały świat przestał istnieć. Liczył się tylko Fernando Torres.
~*~
- Widzisz tą gwiazdę? - zapytał wskazując palcem na punkcik na bezchmurnym niebie za oknem. Siedzieli na ziemi, otuleni wyłącznie pościelą. Colin powoli kiwnęła głową opierając się o ramię Fernanda. - Od dnia, kiedy się spotkaliśmy spoglądałem na nią i myślałem o tobie. - wyszeptał, a blondynka pocałowała go w policzek. Chciałaby, by ta chwila trwała zawsze, ale musiała wyjechać. Nie mogła tu zostać. Co stało się w Londynie, zostaje w Londynie.Wcześnie rano, kiedy Fernando jeszcze spał Colin ubrała się i wyszła z ośrodka. Wracając do pensjonatu wybrała numer szefa.
- Colin? Coś się stało? - zapytał zdziwiony. Nie obawiała się, że go obudzi, szef zawsze był pierwszy w biurze, przeważnie przed wschodem słońca.
- Nie, nie. Wszystko gra. Chciałam tylko zapytać, czy mógłby szef załatwić mi bit na dzisiaj. Powrotny, do Chicago. - odparła przeczesując dłonią mokre od porannego deszczu włosy.
- Jasne, nie ma sprawy. Oddzwonię zaraz. Do usłyszenia. - zakończył rozłączając się.
- Do usłyszenia... - westchnęła chowając telefon do torebki. Starała się nie myśleć o tym, co się tutaj wydarzyło. Wyda książkę, stanie się pisarką, spełni swoje marzenia z dzieciństwa. Wymusiła na twarzy uśmiech, zrobi to, co zamierzała od początku.
Będąc zaledwie kilkanaście metrów od pensjonatu zobaczyła radiowóz policyjny i Davida rozmawiającego z dwoma mężczyznami. Po chwili dobrowolnie wsiadł do samochodu, a kiedy przejeżdżali obok Colin przez ułamek sekundy spojrzał jej w oczy. Przez dobre kilka minut stała jak wryta, nie mogąc się ruszyć.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. - syknęła zrozpaczona Luce biegnąca w jej stronę. - To wszystko przez ciebie! - krzyknęła. - Gdybyś się tutaj nie pojawiła bylibyśmy szczęśliwą rodziną! Zniszczyłaś wszystko! - zakończyła odchodząc w przeciwną stronę. Szkotka nie mogła wydusić z siebie słowa. Może Luce miała racje? Nie powinna w ogóle spotykać się z Davidem, nie powinna wtykać nosa w nie swoje sprawy... ale gdyby nie ona Fernando wciąż byłby wrakiem człowieka, a David zostałby bezkarny. Stop! Przestań o tym do jasnej cholery myśleć! - zganiła się w głowie i weszła do pensjonatu, by zacząć się pakować. Kiedy szukała kluczy, by otworzyć drzwi pokoju zadzwonił telefon.
- Cześć, Colin. Zrobiłem ci rezerwację na piętnastą, oczywiście pierwszą klasą. Mam nadzieję, że zdążysz?
- Tak, jasne. Dziękuję, szefie.
Położyła wyciszoną komórkę na szafkę i zaczęła znosić kosmetyki z łazienki, ubrania z szafek i inne duperele, które miała ze sobą, czy kupiła zaraz na początku pobytu na pamiątkę. Przypomniała sobie pierwsze spotkanie z Juanem, to jak dobrze się dogadywali... a on okazał się zdrajcą! Wciąż nie pojmowała jak można było mieć romans z żoną najlepszego przyjaciela...
Po kilku godzinach była już spakowana, zdążyła wziąć prysznic i zjeść lekki obiad. Co miała robić przez kolejne cztery godziny? Po raz ostatni usiadła na parapet i zaczęła pisać. Starała się zbytnio nie wczuwać, żeby nie przypominać sobie ostatniej nocy, jednak nie mogła. Za każdym razem, gdy o tym myślała zostawała gęsiej skórki, a serce zaczynało szybciej bić.
~*~
W końcu nadszedł ten czas. Nadszedł czas powrotu do rzeczywistości. Wysiadając z taksówki zawiesiła torbę na ramię, odebrała walizkę od taksówkarza i weszła na lotnisko. Powiadamiając o rezerwacji pokazała paszport i zmierzała na płytę lotniska, gdzie już czekał samolot. Na wyświetlaczu komórki zobaczyła kilka nieodebranych połączeń. Od Fernando, Davida, Juana... Jeszcze przed wejściem do maszyny usunęła wszystkie numery, które miały jakikolwiek związek z Londynem, wyłączyła telefon i weszła do środka. Rozsiadła się wygodnie w fotelu, założyła słuchawki i powoli zapadała w sen. Koniec z Londynem, raz na zawsze. Pora wrócić do życia w Chicago, które tak bardzo kochała.Od autorki: No to za nami ostatni rozdział. Powiem tylko, że mi średnio się podoba, zostawiam Wam go do oceny. Słowa pożegnania zostawię na epilog. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.
Rozdział jak zwykle świetny no ale Colin nie może sobie tak po prostu wrócić do Chicago. Mam nadzieję, że jednak będą razem. Czekam na epilog :)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie! Żadne Chicago! Ja nie wyrażam zgody, o!
OdpowiedzUsuńColin czuje coś do Ferdka, Ferdek czuje coś do Colin, więc powinni dać sobie szanse, a poza tym to dzięki niej piłkarz wrócił 'do siebie'!
Bardzo ciekawi mnie to co będzie w epilogu, więc czekam z niecierpliwością! :)
NIE, NIE, NIE! Niech ona zostanie w Londynie z Torresem i będą szczęśliwi, a nie wraca do Chicago, noooo! Przecież ona go kocha, wie to, więc czemu ucieka? :/
OdpowiedzUsuńNie!! Jaki powrót?! Czemu wyjechała?! Byłoby tak pięknie! Ona i Fernando! Oboje zasługują na szczęście ;/
OdpowiedzUsuńEpilog będzie ciekawy! Czekam na niego z niecierpliwością! Pozdrawiam :D
Chyba oszalałaś! Przecież to oczywiste, że Collin musi wrócić do Ferdzia. Nie może zburzyć od nowa jego świata, który tak ciężko było poskladać. Nie możesz mu tego zrobić, nie po tym wszystkim, co się między nimi wydarzyło.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem Collin, jak ona może od niego uciekać? Kilka chwil wcześniej powiedziała mu, że go kocha. Niech się opamięta.
Nie mogę uwierzyć w to, że został już tylko epilog. Będę ryczeć!
Buziak;*
Jenyś! Kobieto, Twoje opisy powalają! Tak genialnie potrafisz przepięknie oddać uczucia bohaterów! Myślałam, że jednak Colin zostanie z Torresem. Ona na serio chce go zostawić? Nie mogę w to uwierzyć. Dla niej piłkarz nic nie znaczy? Mam nadzieję, że jakimś cudem wróci do Londynu. Żeby tylko Nando znów się nie załamał. Czekam na epilog z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńPakuj Torresa w boeinga( albo może w dreamlinera) i wysyłaj do Chicago! Skoro Colin od niego ucieka, niech Ferdek weźmie się za robotę i ją odnajdzie! Czekam na epilog! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńGdzie ona się wybiera, ona miała zostać. Fer jest taki kochany, znów jest szczęśliwy, a ona ucieka? Jak można zostawić takiego słodkiego Fera. Powiedź, że samolot się popsuł i nie wystartuje, a Fer jakimś cudem znajdzie się obok niej... Pozdrawiam, czekam z niecierpliwością na epilog.
OdpowiedzUsuńRozpłakałam się, no po prostu! Gdy skończyłam czytać krzyknęłam "Skończyłam!" a siostra się mnie spytała "I jak?" a ja zaczęłam ryczeć i wycierać łzy o bluzę... fajnie mam :)
OdpowiedzUsuńRozdarłaś mi serce na tysiące kawałeczków! Myślałam, że Colin przemyśli jeszcze wszystko, że nie będzie działała pod wpływem impulsu, a tu proszę! Do tego wykasowała jeszcze jego numer, nie no, ja się zabiję!
Dobrze, że sprawiedliwość dopadła Davida. Nie można być bezkarnym, także ten.
To moje najbardziej ukochane opowiadanie, czekałam na każdy rozdział, a za niedługo będzie trzeba się żegnać... :(
pozdrawiam, luuvmysahineq
ZABIJĘ CIĘ LAUREL! POĆWIARTUJĘ TASAKIEM ALBO SIEKIERĄ, A POTEM POROZRZUCAM KAWAŁKI TWOJEGO CIAŁA PO CAŁEJ HISZPANII, A TWOJE SERCE ZOSTAWIĘ NA SANTIAGO BERNABEU!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś im to zrobić? Oni mają być razem i koniec. Nie ma, że nie.. Proszę, chcę szczęśliwe zakończenie <3
Poczekaj... kończę się zbierać z podłogi, bo się rozpłynęłam dosłownie, dobra już jestem xD
OdpowiedzUsuńWięc muszę przyznać, że jest to jeden z najcudowniejszych rozdziałów jakiekolwiek czytałam w moim niebieskim życiu ♥ Po prostu żaden przymiotnik nie jest w stanie opisać jak bardzo uwielbiam Twojego bloga i to jak piszesz.
Colin nie może wrócić do Chicago, tu w Londynie sprawiła, że Fernando się wreszcie otworzył na świat, że zaczął normalnie funkcjonować, że po prostu zaczął żyć. Ten cały czas spędzony razem sprawił, że bardzo się do siebie zbliżyli i spędzlili razem pomimo tej ciszy ze strony Hiszpana wspaniały czas. Główna bohaterka nie może uciekać przed miłością, bo tego nie da się zrobić, nie można zapomnieć, tak się po prostu nie da.
I jak to ostatni rozdział? Ja chyba tego nie przeżyję! Jest mi z tego powodu bardzo smutno, bo nie spodziewałam się, że będę w stanie tak przywiązać się do jakiegoś bloga ;(
Pozdrawiam i czekam z bólem serca na epilog :*
Nie wierzę, że to zrobisz. Nie możesz. Jeśli nawet nie przekonuje Cię miłość Colin, to pomyśl o Fernando. Znów ma mieć zniszczone życie - które dopiero co odbudował? Nawiasem mówiąc przy wydatnej pomocy Lin.
OdpowiedzUsuńDavid Davidem, Juan Juanem, ale jej miłość tam jest. W Londynie. I nie może zmarnować szansy na ułożenie sobie życia przy boku Fernando. O jego uczucia nie musi się martwić. Wystarczy, że mu zaufa, tak jak on wcześniej zaufał jej. I tyle. A będzie pięknie.
buziaki :**