Siedzę w sypialni i piszę, bo nie wiem co robić. Ona śpi w łóżku... moim łóżku, obok, naga, tak piękna i bezbronna. Mam okropne wyrzuty sumienia, wcześniej nie były takie... intensywne. Już ustaliliśmy ,,Czy mu powiedzieć?" teraz myślimy nad tym ,,Kiedy?". Tak bardzo nie chcemy go ranić, jest wspaniałym piłkarzem, ojcem, mężem i przyjacielem, ale nie możemy nic poradzić na to, że się kochamy. Nie wiem nawet jak to wytłumaczyć. Znaliśmy się od lat, byliśmy przyjaciółmi, aż nagle, tak po prostu stało się. Zakochaliśmy się w sobie, całowaliśmy się, zachowywaliśmy się jak nastolatki. Uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham... tak bardzo jak Bogu ducha winny Fernando, który nie da sobie rady, gdy się o nas dowie. Załamie się, a ja będę cierpiał razem z nim...
~*~
Idąc do ośrodka wręcz promieniała ze szczęścia. Zaraz po przebudzeniu wzięła prysznic, ubrała się i zeszła na śniadanie. Nawet widok Davida, zawistnie na nią patrzącego nie zepsuł Colin humoru. Chciała znów usłyszeć głos Fernando. Czuła się wyjątkowa, że powiedział właśnie do niej to jedno, lecz tak ważne słowo. Była z siebie po prostu dumna, że nie poddała się i wciąż go odwiedzała. Dało jej to jeszcze większą siłę i determinację. W głowie miała już ułożone dzisiejsze spotkanie. Torres znów się odezwie, tym razem wypowie całe zdanie i jej imię. W nocy wiele razy próbowała sobie wyobrazić Fernando mówiącego 'Colin' i za każdym razem czuła jak serce zaczyna bić jej szybciej i ten ucisk w dołku.
- Juan, cześć. - uśmiechnęła się, kiedy wpadła na przyjaciela w ogrodzie.
- Co tutaj robisz? - zapytał zmieszany, a w jego oczach można było zobaczyć strach.
- Przyszłam do Fernando. Wczoraj się odezwał. - odparła zadowolona z siebie.
- Słucham? - wybałuszył oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co Colin przed chwilą powiedziała. - Ale jak to? Co powiedział?
- Dziękuję... - lekko się uśmiechnęła. - Podziękował mi.
- Tylko tyle? - dopytywał z usłyszaną ulgą w głosie, która zaniepokoiła Colin, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Tak tylko tyle. - odparła. Wymienili jeszcze kilka bezsensownych zdań, po czym Juan odszedł, a Colin poszła do recepcji pytając o Torresa, który jak się okazało siedział znów w swoim pokoju. Przez całą drogę do pomieszczenia nie przestawała myśleć o reakcji Juana, która nie tyle ją zaskoczyła, co zaniepokoiła i to poważnie.
- Cześć, Fernando. To znowu ja. - szepnęła powoli wchodząc do pokoju. To co zobaczyła sprawiło, że zdrętwiała i nie mogła się poruszyć.
- Hej, co się stało. - zdołała z siebie wydusić. Wiedziała, że nie doczeka się odpowiedzi. Podeszła do Hiszpana, chwyciła go za ramiona i spojrzała w oczy. Zobaczyła w nich zbierające się łzy, a wargi Torresa drżały. Przez ułamek sekundy przez głowę przeszła jej myśl, by go pocałować, jednak zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Wspięła się na palce i przytuliła go mocno. Czuła jak całe jego ciało trzęsie się z emocji. Po chwili jego ręce powędrowały na plecy Colin.
Siedzieli w ciszy na łóżku Fernando. Mężczyzna oparty o ścianę nerwowo wyłamywał w palce.
- Wiem, że nie chcesz mówić, a co dopiero opowiedzieć mi co się stało, ale wiedz, że jestem tu dla ciebie i zawsze cię wysłucham. - oznajmiła dziennikarka pokrzepiająco kładąc dłoń na ramieniu Fernando. Hiszpan spojrzał na nią, lecz nic nie odpowiedział. Dotknął tylko jej ręki, po czym wrócił do gapienia się na ścianę. Nie wiedziała o czym myśli, ale w tej chwili oddałaby dosłownie wszystko, żeby się dowiedzieć. - Zaczęłam pisać książkę o twoim życiu. - wypaliła w końcu chcąc zwrócić jego uwagę. - Czytałam dużo o tym, co się stało, ale chciałabym poznać twoją wersję i to właśnie ją opiszę. Fer, chcę by ludzie dowiedzieli się jak to naprawdę było i przestali cię obwiniać. - dodała błagalnym tonem. Czekała parę długich sekund, które wydawały się być godzinami, kiedy w końcu ponownie na nią spojrzał.
- Nie jestem wart twojego wysiłku. Nie marnuj na mnie czasu. - rzekł. W tej chwili serce Colin rozpadło się na małe kawałeczki. Powiedział to tak gardłowym głosem, jakby zaraz miał się rozpłakać. Tak bardzo chciała mu pomóc! Chciała zdjąć z jego barków ten ciężar.
- Fernando! Nie mów tak! Przeszedłeś tak wiele, jesteś wspaniałym człowiekiem i wszyscy muszą się o tym dowiedzieć! - odparła praktycznie krzycząc. Chciała by znów na nią spojrzał, by się odezwał, jednak nie zrobił tego. Nie wiedział, jak na nią działa. Jego głos był dla Colin narkotykiem, zrobiłaby wszystko, by znów go usłyszeć. - Spójrz na mnie! Odezwij się! - błagała wstając i kucając przed nim, by zwrócił uwagę. Torres jednak spoglądał ślepo przed siebie, ale jego usta drżały. - Wiem, że potrafisz się odezwać! Umiesz, gdybyś tylko chciał nie siedziałbyś tutaj tylko w domu z Norą! Jesteś zwykłym tchórzem, który nie potrafi poradzić sobie z przeszłością! - krzyknęła, a łzy spływały jej po policzkach. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewała. Fernando wstał i szybkim ruchem złapał ją za nadgarstki i przygwoździł swoim ciałem do ściany, na której wisiały zdjęcia. Ze strachem spoglądała w jego brązowe oczy.
- Skąd możesz wiedzieć co czuję?! Zjawiłaś się nie wiadomo skąd i zgrywasz świętą. Nie przyszło ci do głowy, że nie chcę twojej pomocy ?! - odparł równie głośno. W oczach Hiszpana widziała ogień, a na twarzy pojawiły się rumieńce. Z każdą sekundą, w której ich oddechy uspokajały się napór ciała Torresa na Colin słabł.
- Potrzebujesz pomocy. - szepnęła spokojnie. - Masz rację, nie wiem przez co przechodzisz, ale proszę, pozwól sobie pomóc. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie pomyśl o Norze. Ona cię potrzebuje. - jęknęła żałośnie spoglądając na niego wciąż załzawionymi oczyma.
Od autorki: No i kolejny rozdział za nami. Wiem, że robi się z tego taka hiszpańska telenowela i że fabuła jest zagmatwana, ale tak wyszło. Mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie. Serce mi się kraja, że tak krzywdzę naszego pieguska. Proszę o szczere komentarze, to naprawdę motywuje! Zapraszam również na pierwszy rozdział na he-was-gone. Pozdrawiam i do napisania. Laurel.
- Słucham? - wybałuszył oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co Colin przed chwilą powiedziała. - Ale jak to? Co powiedział?
- Dziękuję... - lekko się uśmiechnęła. - Podziękował mi.
- Tylko tyle? - dopytywał z usłyszaną ulgą w głosie, która zaniepokoiła Colin, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Tak tylko tyle. - odparła. Wymienili jeszcze kilka bezsensownych zdań, po czym Juan odszedł, a Colin poszła do recepcji pytając o Torresa, który jak się okazało siedział znów w swoim pokoju. Przez całą drogę do pomieszczenia nie przestawała myśleć o reakcji Juana, która nie tyle ją zaskoczyła, co zaniepokoiła i to poważnie.
- Cześć, Fernando. To znowu ja. - szepnęła powoli wchodząc do pokoju. To co zobaczyła sprawiło, że zdrętwiała i nie mogła się poruszyć.
~*~
Wiem, że nie jestem idealny, ale nie jestem też zły. Chociaż... niech będzie, jestem okropny, ale nie chcę taki być. Nie umiem sobie sam z tym poradzić! Zachowuję się strasznie, nie szanuję ludzi dookoła, ale nie umiem inaczej. Jest tylko jedna osoba, która mnie rozumie, która rozumie z czym muszę sam się zmagać. Moja narzeczona, moja kochana Lisa dwa lata temu popełniła samobójstwo. Dlaczego? Bo poroniła i obwiniała za to tylko siebie. Miała depresję, trafiła do ośrodka psychiatrycznego. Nie mogłem tego znieść! Wszyscy uważali moją Lisę za wariatkę, a nie rozumieli jak cierpiała! Dlaczego akurat nam się to zdarzyło?
~*~
Stała przy drzwiach jak słup soli, nie mogąc się z siebie wydusić słowa. Fernando stał naprzeciw niej i rozdzierał jedno ze zdjęć, które jeszcze przed chwilą wisiało na ścianie, po czym wrzucił je do kosza stojącego obok szafki z ubraniami.- Hej, co się stało. - zdołała z siebie wydusić. Wiedziała, że nie doczeka się odpowiedzi. Podeszła do Hiszpana, chwyciła go za ramiona i spojrzała w oczy. Zobaczyła w nich zbierające się łzy, a wargi Torresa drżały. Przez ułamek sekundy przez głowę przeszła jej myśl, by go pocałować, jednak zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Wspięła się na palce i przytuliła go mocno. Czuła jak całe jego ciało trzęsie się z emocji. Po chwili jego ręce powędrowały na plecy Colin.
Siedzieli w ciszy na łóżku Fernando. Mężczyzna oparty o ścianę nerwowo wyłamywał w palce.
- Wiem, że nie chcesz mówić, a co dopiero opowiedzieć mi co się stało, ale wiedz, że jestem tu dla ciebie i zawsze cię wysłucham. - oznajmiła dziennikarka pokrzepiająco kładąc dłoń na ramieniu Fernando. Hiszpan spojrzał na nią, lecz nic nie odpowiedział. Dotknął tylko jej ręki, po czym wrócił do gapienia się na ścianę. Nie wiedziała o czym myśli, ale w tej chwili oddałaby dosłownie wszystko, żeby się dowiedzieć. - Zaczęłam pisać książkę o twoim życiu. - wypaliła w końcu chcąc zwrócić jego uwagę. - Czytałam dużo o tym, co się stało, ale chciałabym poznać twoją wersję i to właśnie ją opiszę. Fer, chcę by ludzie dowiedzieli się jak to naprawdę było i przestali cię obwiniać. - dodała błagalnym tonem. Czekała parę długich sekund, które wydawały się być godzinami, kiedy w końcu ponownie na nią spojrzał.
- Nie jestem wart twojego wysiłku. Nie marnuj na mnie czasu. - rzekł. W tej chwili serce Colin rozpadło się na małe kawałeczki. Powiedział to tak gardłowym głosem, jakby zaraz miał się rozpłakać. Tak bardzo chciała mu pomóc! Chciała zdjąć z jego barków ten ciężar.
- Fernando! Nie mów tak! Przeszedłeś tak wiele, jesteś wspaniałym człowiekiem i wszyscy muszą się o tym dowiedzieć! - odparła praktycznie krzycząc. Chciała by znów na nią spojrzał, by się odezwał, jednak nie zrobił tego. Nie wiedział, jak na nią działa. Jego głos był dla Colin narkotykiem, zrobiłaby wszystko, by znów go usłyszeć. - Spójrz na mnie! Odezwij się! - błagała wstając i kucając przed nim, by zwrócił uwagę. Torres jednak spoglądał ślepo przed siebie, ale jego usta drżały. - Wiem, że potrafisz się odezwać! Umiesz, gdybyś tylko chciał nie siedziałbyś tutaj tylko w domu z Norą! Jesteś zwykłym tchórzem, który nie potrafi poradzić sobie z przeszłością! - krzyknęła, a łzy spływały jej po policzkach. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewała. Fernando wstał i szybkim ruchem złapał ją za nadgarstki i przygwoździł swoim ciałem do ściany, na której wisiały zdjęcia. Ze strachem spoglądała w jego brązowe oczy.
- Skąd możesz wiedzieć co czuję?! Zjawiłaś się nie wiadomo skąd i zgrywasz świętą. Nie przyszło ci do głowy, że nie chcę twojej pomocy ?! - odparł równie głośno. W oczach Hiszpana widziała ogień, a na twarzy pojawiły się rumieńce. Z każdą sekundą, w której ich oddechy uspokajały się napór ciała Torresa na Colin słabł.
- Potrzebujesz pomocy. - szepnęła spokojnie. - Masz rację, nie wiem przez co przechodzisz, ale proszę, pozwól sobie pomóc. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie pomyśl o Norze. Ona cię potrzebuje. - jęknęła żałośnie spoglądając na niego wciąż załzawionymi oczyma.
~*~
Dlaczego stało się z nim to, co się stało? Dowiedział się. Nie wszystkiego, ale przyłapał nas na pocałunku. W tamtym momencie wiedziałem, że mi nie wybaczy. Straciłem najlepszego przyjaciela, który zrobiłby dla mnie wszystko, skoczyłby za mną w ogień, a ja tak po prostu odebrałem mu ukochaną żonę. Po kilku tygodniach Olalla zadzwoniła i powiedziała, że jadą wszyscy razem na kolację. Rozumiałem ją. Chciała ratować swoje małżeństwo, rodzinę. Ja na jej miejscu zrobiłbym dokładnie to samo. Szok przeżyłem, kiedy rano, następnego dnia w wiadomościach prezenter powiedział, że: ,,Fernando Torres pod wpływem narkotyków zabił swoją żonę i syna." Nie zdajecie sobie sprawy jak się poczułem. Mój przyjaciel, przeze mnie wziął narkotyki i kiedy wracali ze wspólnej kolacji stracił panowanie nad samochodem i wszyscy wpadli do rzeki. Przeżył on i Nora, która będzie żyła do końca życia ze świadomością, że tata zabił jej mamę i brata. A co musiał czuć Fernando, kiedy wszystko do niego dotarło? Nie chcę nawet o tym myśleć.
~*~
Po długim czasie Fernando zgodził się opowiedzieć Colin o wypadku i o tym, co działo się później. Mówił, że nie pamięta szczegółów, ale jest pewny, że sam nie wziął narkotyków, że nie byłby do tego zdolny. Opowiedział również o romansie Juana i Olalli i jak bardzo był załamany. Chciał wybaczyć żonie, by ratować rodzinę, by nie pozwolić, żeby dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie. Co to jednak związek bez miłości? Kiedy o tym mówił Colin miała ochotę zabić Juana. Jak mógł tak po prostu przychodzić do Torresa po tym wszystkim co zrobił? Buzowało w niej.
~*~
Dlaczego dosypałem mu tego świństwa do picia? Bo byłem zazdrosny. Byłem tak cholernie zazdrosny, że jest szczęśliwy, że ma żonę, dzieci i ma tak cudowne życie. Chciałem, by ktoś poczuł to samo co ja, by to zrozumiał, że posunąłem się do tak karygodnego czynu. Wiem, że nie ma dla mnie przebaczenia. Jestem złym człowiekiem, bo gdy usłyszałem o wypadku ucieszyłem się, że będę miał z kim dzielić uczucia, przemyślenia. Nie trwało to jednak dłużej niż minutę. Uświadomiłem sobie, że moje życie nie ma sensu, po tym co zrobiłem. Bóg mi tego nie wybaczy, będę na zawsze potępiony. Chciałem się zgłosić na policję, jednak coś wewnątrz mnie, co powinno się odezwać nie dało o sobie znać. Nie miałem wyrzutów sumienia. Nie przejmowałem się tym. Nie wysiliłem się nawet, by go odwiedzić. Od autorki: No i kolejny rozdział za nami. Wiem, że robi się z tego taka hiszpańska telenowela i że fabuła jest zagmatwana, ale tak wyszło. Mam nadzieję, że coś z tego rozumiecie. Serce mi się kraja, że tak krzywdzę naszego pieguska. Proszę o szczere komentarze, to naprawdę motywuje! Zapraszam również na pierwszy rozdział na he-was-gone. Pozdrawiam i do napisania. Laurel.
Jakie cudowne! Torres w końcu opowiedział wszystko Colin. Jestem tak cholernie ciekawa co dalej sbwhwuje <3
OdpowiedzUsuńBiedny Ferdek. ;'<
OdpowiedzUsuńJuan i Olalla mieli romans i jeszcze te narkotyki...
Na początku w ogóle nie podejrzewałam Maty o takie rzeczy.
Pisz szybciutko następny rozdział. ;))
Mam cholernie mieszane uczucia. Z jednej strony cieszę się jak diabli, że Fernando przełamał się i postanowił opowiedzeć wszystko, a z drugiej strony mam ochotę rozszarpać Juana, jakim trzeba być bydlakiem, żeby naćpać najlepszego przyjaciela, który przez to spowodował wypadek i nie zgłosić się na policję?! Dla mnie to jest zachowanie, które przekreśla go jako człowieka...
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
A kto powiedział, że to Juan dosypał mu czegoś do picia? ; ) Wyjaśni się w następnym rozdziale ;*
UsuńJuan, jak mogłeś zrobić to swojemu przyjacielowi?! Jeszcze nie miał wyrzutów sumienia! Nie sądziłam, że był do czegoś takiego zdolny..
OdpowiedzUsuńFernando, żeś się rozgadał. No i dobrze. Niech w końcu się przed kimś otworzy. I lepiej, że padło na Colin niż na jakąś starą psychoterapeutkę. :P
Czekam na kolejny! Pozdrawiam gorąco ^.^
Całe zamieszanie zaczęło się przez romans Juana i Olalli. Biedny Torres! Może kolacja sprawiłaby, że ich relacje by się naprawiły. Niestety skończyło się nieszczęsnym wypadkiem. Sytuacja na serio jest krytyczna. Tyle osób zginęło niewinnie poprzez głupią zazdrość. Może i wychodzi Ci telenowela, ale za to jaka ciekawa. Czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńGadający Torres szczęśliwy szok ale romans Juana i Olalli to już MEGA szok! Jak dla mnie Mata mest kimś łagodnym jak się na niego spojrzy ale czasem cicha woda brzegi rwie, co nie?
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział, który mnie naprawdę oczarował ♥
OdpowiedzUsuńTak cholernie się cieszę, że nareszcie Fernando to zrobił, przełamał się, powiedział nie jedno słowo, a znacznie więcej, a to właśnie dzięki Colin. Chociaż z drugiej strony mogłabym coś zrobić Juanowi, jak mógł zrobić to swojemu przyjacielowi, a raczej byłemu przyjacielowi? To jest niewybaczalne, przecież dobrze wiedział, że Torres kochał swoją żoną, małe pociechy, a on sprawił, że to wszystko zaczęło się sypać, aż w końcu zakończyło się na śmierci matki i dziecka.
Zastanawiam się kto mógł dosypać Hiszpanowi to świństwo do picia, jestem strasznie ciekawa co stanie się w kolejnym rozdziale :)
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejną część :*
Gadający Torres szczęśliwy szok ale romans Juana i Olalli to już MEGA szok! Jak dla mnie Mata mest kimś łagodnym jak się na niego spojrzy ale czasem cicha woda brzegi rwie, co nie?
OdpowiedzUsuńJeej! Nando nareszcie się przełamał, powiedział jedno słowo, a później to już w ogóle się rozgadał! Strasznie się z tego powodu cieszę. Chyba wszystko zaczyna wracać do normalności, hmm? :-)
OdpowiedzUsuńNo ale teraz MEGA SZOK(!)Juan i Olalla, romans?! :o O matko, tego to się kompletnie nie spodziewałam, no! Od początku Mata jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu, ale bardziej skupiałam się na Fernando, ale teraz.. aż nie wiem co napisać.
Czekam z niecierpliwością nakolejny rozdział! ^^
Ps. Nie musisz mnie informować o nowościach, samo ni wyskakuje. ;d
Pzdr :3 + zapraszam na coś nowego(skoki narciarskie);
http://another-story-about-ski-jumping.blogspot.com/
O jaaaaa. ALE AKCJA. No teraz to sie mnie nie pozbedziesz tak latwo. :]
OdpowiedzUsuńomg! Kobieta, nie rób tego więcej, moje serce stanęło i ruszyło.. stanęło i ruszyło, a kiszki czułam w gardle!
OdpowiedzUsuńBoże, jedyny,ukochany, jakim cudem?! Powiedział do niej całe zdania, ja pierdziule. Bałam się, że zrobi jej krzywdę, gdy przycisnął ją do ściany, ale no git ;*
Nie jestem w stanie napisać niczego więcej, mam zdrętwiałe ciało.... po prostu nic!
Jejku, dziewczyno, to jest przepiękne!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz, jak jestem chora, znalazłam chwilę na nadrabianie blogów. No i zaczęłam od bohaterów i prologu oczywiście. I od razu ścisnęło mi się serce. Potem zrobiłaś z Davida bad boy'a. No cóż, muszę przyznać, że Colin też zbyt dobrego wrażenia nie robiła. Ale później te spotkania z Fernando. I to trochę odmieniło mi obraz. Wszystkiego. I jeszcze Juan, który wydaje się być takim zawsze miłym, poczciwym facetem. A tu romans z Olallą. Z tym, że mam wrażenie, że on ma wyrzuty sumienia. I jest jeszcze ktoś, kto dosypał tych narkotyków. Czyżby David?
A tak w ogóle to Colin chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele dokonała. No bo przecież Nando się ODEZWAŁ. A nikomu przed nią się sztuka nakłonienia go do tego nie udała.
Buziaki, kochana :**
P.S. zapraszam na nowy rozdział - http://blue-brazilian-boy.blogspot.com/
Biedny Ferdek, jakaś świnia dosypała mu narkotyki. Nie wiem czy dobrze doczytałam(jestem trochę chora), ale to nie był Mata?! Podejrzewam Loczka, on w tym opowiadaniu jest wredną mendą.
OdpowiedzUsuńMata postąpił głupio, ale jak mawiała moja babcia "Krew nie woda, majtki nie pokrzywy", zakochali się z Olallą i ktoś z tego tria musiał być poszkodowany. Zapraszam do siebie! :)
Pozdrawiam Fiolka :)
Wspominałam już, że kocham twoje opowiadania? Tak, ubóstwiam je ♡
OdpowiedzUsuńA tu trzymasz nas wszystkich w takiej niepewności, niby spokojnie, a jest akcja!
Jak się cieszę, że Fernando po woli wraca, że się odzywa do Colin. Niech w końcu wraca do córeczki, która go potrzebuje!
Czekam na kolejny ;**
Nadrobiłam wszystkie poprzednie rozdziały i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńFabuła jest rzeczywiście skomplikowana, przez co zachęca do dalszego czytania.
Gdyby nie romans Juana z Olallą prawdopodobnie nic złego by się nie wydarzyło.
Jestem ciekawa któż to taki naćpał naszego Fernando. Początkowo byłam pewna, że to Mata ale potem przeczytałam i wnioskuję, że to jednak nie on. Chyba nie on;D
Czekam na nowy i oczywiście mnie informuj:)
Jeju, jakie to piękne! ;o
OdpowiedzUsuńPodczas, gdy wszyscy odwrócili się od Nando ona jedna została..
Słodkie !
W sumie jest jeszcze Juan, jednak myślę, że robi tu za czarny charakter, który trochę nieudolnie próbuje odkupić swoje winy. Może nazwę go nawrócony? Chociaż chyba nie całkiem.. Dlaczego nie powiedział nikomu o romansie? Nie wydaje mi się, aby tak miał zachowywać się prawdziwy przyjaciel, może i powinno się doceniać próby przywrócenia wszystkiego na dobry tor, ale są takie momenty, że nie ma już powrotu do poprzedniego stanu rzeczy... ;D
No ten teges. Sorki, że dopiero teraz tu jestem:)
OdpowiedzUsuńFerdzio powoli zaczyna wracać do normalności i się odzywać. Chciałabym, żeby już wyszedł z tego psychiatryka ale wiem, że jeszcze trochę go tam pomęczysz. Nadal nie mogę pogodzić się z tym, że Juan wdał się w romans z Olallą. No i ta tajemnicza osóbka dosypująca narkotyki mnie strasznie intryguje. Któż to?
Pozdrawiam:)
Nie spodziewałam się tego po Juanie... Mam nadzieję, że Fernando pozwoli Colin zbliżyć się do siebie, a ona pomoże mu.
OdpowiedzUsuńNie mam słów na to co zrobił Juan. Stawiam, że osobą, która dosypała narkotyki był Luiz a co do Fernando to dobrze, że wraca do narmalności.
OdpowiedzUsuń